Zapaliłam papierosa, ale nie
zaciągnęłam się dymem. Przysiadłam na parapecie i oparłam głowę o chłodną
szybę, obserwując, jak z tytoniu powoli zostaje tylko popiół. Nie wiem, jak
długo trwałam w bezruchu, ale mój ostatni czerwony Marlboro zdążył wypalić się
do połowy, kiedy usłyszałam za plecami:
– Znowu palisz?
Nawet nie usłyszałam, kiedy
wszedł. Wzdrygnęłam się.
– Nie strasz – rzuciłam cicho,
tłumiąc drżenie w głosie. Nie spojrzałam na niego w obawie, że zupełnie stracę
nad sobą panowanie.
– Palisz – przypomniał.
Wzruszyłam ramionami i spojrzałam na trzymanego między palcami papierosa,
jakbym widziała go pierwszy raz w życiu.
– Nie – zaprzeczyłam ledwie
słyszalnie. – Puszczam go z dymem. – Zaśmiałam się smutno. – To ten ostatni z
paczki, która mi została, kiedy kazałeś mi rzucić.
– Poprosiłem – poprawił z
naciskiem. Skinęłam głową i westchnęłam, układając usta w taki sposób, jakbym
wypuszczała spomiędzy warg dym z papierosa, którego nawet nie paliłam.
– Zgoda, Michael, poprosiłeś – odparłam, nie chcąc się
kłócić. Mój ton był jednak nieco pretensjonalny, więc burza wisiała w powietrzu
i doskonale widziałam po minie Hayböcka,
że zaraz wybuchnie. – Jak było na treningu? – zapytałam więc pośpiesznie.
Michael uśmiechnął się i
pocałował mnie w skroń. Burza minęła. Chwilowo.
– W porządku – odparł,
wzruszając ramionami. – Jak zawsze.
Odwróciłam wzrok. Nie chciałam
już patrzeć w te jego błękitne oczy, kiedy był zupełnie nieświadomy. A ja
wiedziałam.
Wiedziałam, że doskonale bawił
się z facetem, który był jego przyjacielem i który zeszłej nocy po imprezie
sylwestrowej przeleciał jego dziewczynę. Wiedziałam też, że zastanawia się, co
mnie znowu ugryzło i nawet nie podejrzewa, że targają mną wyrzuty sumienia tak
ogromne, że prawie nie do zniesienia i że wyznałabym mu wszystko i błagała o
wybaczenie, gdybym tylko nie zraniła go tym bardziej niż milczeniem.
– Sophie, mówię do ciebie. –
Wyrwał mnie z letargu. Nawet nie słuchałam, co ma mi do powiedzenia.
– Przepraszam – bąknęłam,
kiedy Michael przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Otoczyłam jego szyję
ramionami, a pierścionek zaręczynowy zaplątał się w jego sweter. Hayböck zaśmiał się, muskając
moją szyję ciepłym oddechem.
– Widzisz, wszystko trzyma nas
razem.
Przycisnęłam go do siebie
mocniej i schowałam twarz w jego ramię.
– Michi, chcę już stąd
wyjechać – szepnęłam słabo.
– Przecież uwielbiasz Cztery
Skocznie – odparł, gładząc mnie po włosach. – Poza tym gdzie chcesz jechać?
– Nie wiem, może do Wiednia?
Wypuścił głośno powietrze.
– Nie mogę teraz jechać z tobą
do Wiednia – powiedział, wywołując grymas na mojej twarzy. Całe szczęście, że
go nie widział. Wyplątałam się z objęć, choć było w nich tak… bezpiecznie.
Jakby nic nie wydarzyło się wczorajszej nocy. Jakbym nie była wściekła.
Właściwie sama już nie
wiedziałam, na kogo się złościłam. Na siebie, bo wypiłam za dużo i okazałam się
idiotką? Na Gregora, bo on też wypił za dużo i nie potrafił tego zatrzymać? A
może na Michaela, bo zostawił mnie samą na tej imprezie, pozwolił się upić i
nie miał sposobności rozdzielić mnie i Schlierenzauera?
– Chcę jechać sama – powiedziałam spokojnie, trochę
chłodno. Hayböck
westchnął. Zapewne wciąż zastanawiał się, dlaczego znowu złapałam chandrę.
– Zrobię ci kawę – rzucił i,
nie czekając na moją reakcję, odwrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju. Chcąc
nie chcąc, powlokłam się za nim. Umiejętności parzenia kawy kończyły się u
Michaela na obsługiwaniu ekspresu i świetnie robił to w domu, ale ponieważ
byliśmy w pensjonacie w Ga–Pa, mogłam być pewna, że znowu pomyli kawę
rozpuszczalną z sypaną. A ja nienawidziłam sypanej kawy.
Oparłam się o ścianę w aneksie
kuchennym i obserwowałam, jak wyjmuje z lodówki mleko i nastawia wodę do
zagotowania.
– Nie ten – rzuciłam, kiedy
sięgnął do szafki po kawę i kubek. – Rozpuszczalna jest w drugim słoiku.
– Dzięki. – Uśmiechnął się do
mnie. Wciąż od tego uśmiechu miękły mi kolana, ale miałam już dosyć. Byłam
zmęczona tym, że go kochałam i że on kochał mnie, że zrobiłabym dla niego
wszystko. Zmęczona tym, że nie potrafiłam powstrzymać się przed zdradzeniem
chłopaka, z którym planowałam wspólną przyszłość. I zmęczona wyrzutami sumienia
i tym, że Michael nie miał o niczym pojęcia. Musiałam wyjechać.